Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Fajnie, że jest Misiek ;) cz. II

Obraz
Na czym to ja skończyłam... Aha, że Gruba miała już swojego Miśka i odjechała z nim szczęściara w silną dal pozostawiając mi obraz słynnej MM na otarcie łez... Obraz zawisł honorowo w moim pokoju na poddaszu odziedziczonym po Sajmonie. Gruba ma zawsze gest, ale na łzy nie pomogło, wszak MM uwielbiana przeze mnie tak bardzo, to jednak całkiem do Miśka niepodobna. Ale pewnego niedzielnego popołudnia nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Po zakupach w sklepie meblowym (lokowanie się w pokoju po Sajmonie) siedząc w Macu z Żoną Parasola oraz Żoną dawcy pokoju, nad moim ulubionym mcfleurry z kit katem i karmelem, nadal w opłakanym stanie, Żona Parasola zawyrokowała stanowczo:  Aga, jutro robisz rzęsy i już płakać nie możesz, bo jak Ci się odkleją, to dopiero wtedy Ci do śmiechu nie będzie. Jak rzekła, tak się stało. Poszłam jak burza, studia, castingi, podróże... Poczułam, że żyję całą sobą i wcale, ale to wcale żadnego Miśka nie potrzebuję, bo jeszcze trafię na jakiegoś Barana i dopie...

Fajnie, że jest Misiek ;) cz. I

Obraz
Nie chodzi o takiego misia, co to sobie siedzi na półeczce z Ikei pomiędzy innymi bibelotami. Chociaż..... Nie do końca...  Oj marzy mi się, żeby ktoś dla mnie takowego ustrzelił w parku rozrywki, wcisnął w dłoń watę cukrową i zaraz po tej wacie  przewiózł na karuzeli... Albo jakby takiego olbrzymiego przytachał do mojego pokoju, to jeszcze lepiej. Kilka lat wstecz, za czasów PUPY, zadzwoniła Gruba późną nocą, chlipocząc do telefonu : Agniesiu, czy ja mogę do Ciebie przyjechać? No możesz, nie pytaj. Weszła umazana (a  koniecznie muszę wtrącić, gdyż czasem mnie to nawet irytuje ;), że Gruba jest z tych kobiet, które umazane, rozmazane czy nie, zawsze wyglądają zjawiskowo)  dzierżąc w ramionach olbrzyma miśka i zaczęła ryczeć od progu: Patrz, co od niego dostałam! Powodu do płaczu według mnie nie było, więc napoiłam, przykazałam wracać do domu i cieszyć się z miśka ;) c. d. n.

Tato, bo ja będę sławna ;)

Obraz
Na wspomnienie tej rozmowy do dziś uśmiecham się w głębi sama do siebie...  Pewnie dlatego, iż mając 6 lat bardziej byłam pewna siebie niż kiedykolwiek potem. Ale narzekać nie będę na los, gdyż wyrwałam od niego całkiem sporo. Jednak do rzeczy: dawno, dawno temu, lecz pamiętam to jakby zaledwie kilka chwil minęło, maszerując dzielnie z całą familią na niedzielną sumę, tuż przed ścieżką cmentarza, który w tamtych beztroskich czasach był dla mnie trasą przelotową dom-szkoła-kosciół-schola (bo ja na scholę regularnie chadzałam co środa) rzekłam do Taty : Będę aktorką!  (Aaaaa!  zdanie tak wielokrotnie złożone, że przed oczyma staje mi Pani Wicia gotowa złajać). Tak czy owak, pewna byłam swego. Szału nie ma, o autografy się nie proszą. Aczkolwiek otrzymując dyplom, lekko sponiewierana w taksówce wraz ze  wspólnikami zdarzenia - Płoszczem, Szklarem i Pieseczkiem - prawie-że-składnie-panukierowcypojazdu-wyznałam: Bo wie Pan, ja jestem sławna, czasem przygram do kotleta:) ...

To co Lwice lubią najbardziej

Obraz
Obiecany mały pościk na dobranoc. Nieeee, nie będzie o seksie drogie Panie;) Ale nie zawiodę Was, chodzi o moje zabawki                                                                             Musiałam część z nich spakować dzisiaj na wakacyjny wyjazd. Nie napiszę o zasadach pakowania, gdyż nie posiadam żadnych. Zawsze pragnę zabrać ze sobą wszystko, co oczywista jest niemozliwoscią. Nawet tak się czasem przed podróżą zastanawiam, a może by tak zostać i nie wyjeżdżać, będę mieć wszystko pod ręką.... Ale cóż, podróże kształcą, więc w końcu jakoś ogarniam system. Największy problem stanowią buty, szczególnie szpilki, są dla mnie odkąd pamiętam cudownym ' podwyższeniem` kobiecości, kobieta na szpilkach jest jak uzbrojona w dwa wulkany seksapilu. Mnie w szpilkach zdarza się nawet biegać,  kto w...

Pieklikowa i jej Piekliki

Obraz
Z samego rana mój blog uzyskał aprobatę Pani Pieklikowej,  co jest dla mnie bardzo istotne. Bo czymże jest przyjaźń, która trwa dłużej niż 7 lat? Ta ponad 20-letnia to już jak małżeństwo ;) Dorwała mnie na burym  korytarzu upstrzonym dziełami artystów, którzy również ten korytarz sobą pstrokacili. Ja zagubiona pośród jazgotu(wiem,  wiem, ciężko w to uwierzyć), ale na swoją obronę miałam czerwoną miniówkę, usta w kolorze karmazynu i plecak pełen obietnic, że kiedyś będę mogła wszystko....  Tak to mniej więcej się zaczęło. Kiedy ponad 20 lat później kazała mi pędzić w kierunku Krakowa, krzycząc do Pana Pieklika: Znajdź jej natychmiast ten cholerny autobus! Nie ma?! Jak to nie ma?! Ma być!!!!!  Oj, a krzyczeć to Pieklikowa potrafi, tak że Pieklikowy Mąż gotowy był nocą otwierać własną linię na trasie XYZ.... Jak to się skończyło, a raczej zaczęło, będzie kiedyś może całkiem osobny post. Po raz kolejny wiedziałam, że na Piekliki, bądź co bądź, można liczyć. A mies...

O czym by tu...

Noooo to go:) stało się i zaczynam... Od czego by tu... O czym najpierw... I boję się, ale idę dalej. Spełniam swoje marzenia i jestem sobą, nie gram, nie pozuję, przestałam być taka jakiej oczekiwał mnie świat. Teraz ja oczekuję od świata i nikt mnie już nie zatrzyma (można oczywiście dogonić, co prostym nie będzie ;)). Przez większość mojego życia starałam się wpasować w istniejące szablony, narzucone schematy, idee rozbrzmiewące jako jedyne słuszne. Ale ja jestem Kobietą Nieszablonową i pasować nijak do wytyczonych ram nie będę, tylko do swoich, choć i te bywają zbyt ciasne. Myślę, że takich kobiet jest więcej i z myślą o nich także, bo przede wszystkim i nade wszystko o sobie, zamierzam pisać mojego bloga. Jestem egoistką, wcale się tego nie wstydzę. Feministką. Optymistką. Romantyczką. Można mnie lubić albo i nie... Już się tym nie przejmuję zanadto, ja tam siebie lubię taką jaką jestem naprawdę. Uffff.... na początek wystarczy, gdyż bardzo się zmęczylam ogarniając techniczne zasa...