Fajnie, że jest Misiek ;) cz. I
Nie chodzi o takiego misia, co to sobie siedzi na półeczce z Ikei pomiędzy innymi bibelotami. Chociaż..... Nie do końca... Oj marzy mi się, żeby ktoś dla mnie takowego ustrzelił w parku rozrywki, wcisnął w dłoń watę cukrową i zaraz po tej wacie przewiózł na karuzeli... Albo jakby takiego olbrzymiego przytachał do mojego pokoju, to jeszcze lepiej. Kilka lat wstecz, za czasów PUPY, zadzwoniła Gruba późną nocą, chlipocząc do telefonu : Agniesiu, czy ja mogę do Ciebie przyjechać? No możesz, nie pytaj. Weszła umazana (a koniecznie muszę wtrącić, gdyż czasem mnie to nawet irytuje ;), że Gruba jest z tych kobiet, które umazane, rozmazane czy nie, zawsze wyglądają zjawiskowo) dzierżąc w ramionach olbrzyma miśka i zaczęła ryczeć od progu:Patrz, co od niego dostałam! Powodu do płaczu według mnie nie było, więc napoiłam, przykazałam wracać do domu i cieszyć się z miśka ;) c. d. n.
Komentarze
Prześlij komentarz