Pieklikowa i jej Piekliki
Z samego rana mój blog uzyskał aprobatę Pani Pieklikowej, co jest dla mnie bardzo istotne. Bo czymże jest przyjaźń, która trwa dłużej niż 7 lat? Ta ponad 20-letnia to już jak małżeństwo ;) Dorwała mnie na burym korytarzu upstrzonym dziełami artystów, którzy również ten korytarz sobą pstrokacili. Ja zagubiona pośród jazgotu(wiem, wiem, ciężko w to uwierzyć), ale na swoją obronę miałam czerwoną miniówkę, usta w kolorze karmazynu i plecak pełen obietnic, że kiedyś będę mogła wszystko.... Tak to mniej więcej się zaczęło. Kiedy ponad 20 lat później kazała mi pędzić w kierunku Krakowa, krzycząc do Pana Pieklika: Znajdź jej natychmiast ten cholerny autobus! Nie ma?! Jak to nie ma?! Ma być!!!!! Oj, a krzyczeć to Pieklikowa potrafi, tak że Pieklikowy Mąż gotowy był nocą otwierać własną linię na trasie XYZ.... Jak to się skończyło, a raczej zaczęło, będzie kiedyś może całkiem osobny post. Po raz kolejny wiedziałam, że na Piekliki, bądź co bądź, można liczyć. A
miesiąc później podczas zielonej herbaty nocą, tak, bo my mamy fazę po herbacie 😂 rzekła spozierając w stronę, gdzie spał Pan Mąż: Aga, bo mi się marzy, żeby być piratem... Każdemu życzę takiego wariata... Znaczy pirata :)
Komentarze
Prześlij komentarz