Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Katastrofa po włosku

Obraz
Włoch uradowany, że pod ręką Polka mówiąca po włosku, mało mnie nie wykończył. Nieszkodliwy, ale męczący tipo. Ulokowala go w hotelu partnerka, właścicielka lokalnego butiku. Nie dziwię się, też bym takiego chłopa gdzieś oddała. Myślał, że to domek wakacyjny. Pokój ma piękny, ale na następne vacanza chce ten obok. Mam przetłumaczyć właścicielowi. Ok, non c'e problema. Z błędu go nie wyprowadzałam, niech się spokojnie wczasuje. Primo: dla podtrzymania jego zachwytu nad polską branżą hotelarską, secondo: to by się rozgadał na kolejne 2 godziny. Krzywdzić ni siebie, ni innych w zwyczaju nie posiadam. Italianiec codziennie rano pakował walizki, wieczorem rozpakowywał. Czekał na odbiór przez właścicielkę butiku. Daremnie. Biedaczysko codziennie smażył makarony (zapach obrzydliwy unosił się w tzw. domu wczasowym) i polewał letnikom czerwone wino pędzone przez jego wuja. Podkreślał jego walory: Wyśmienity smak, brak kaca i, co najważniejsze, nie upija. Sprawa dyskusyjna, gdyż współbies...

Włoch w łazience

Obraz
Przeprowadzki nie są łatwe. Wyszło w praniu, że przez 10 dni jesteśmy z M. bezdomni. Cóż robić było, na przetrwanie znalazłam hostel. Wyglądał całkiem przyzwoicie. Pan właściciel obiecał łazienkę na 2 pokoje. Wjechałam z moimi tobołami, to do włosów, to do ryja, tamto do ud, pośladków itd. Natura najłaskawsza nie była, to się ratuję, czym mogę. Łaźnię o poranku okupuję 90 minut. Kawę tam popijam i nakładam te wszystkie paści.  W  otchłań rozpaczy wpędziła mnie już myśl sama, że pomieszczenie kąpielowe nie tylko da mnie przewidziane. Lecz silna jestem, zacisnęłam zęby, nic to, pogonię dziada, co mi tam się plątał będzie. Pojechaliśmy pod wskazany adres. Właściciel klucze przekazał wraz z Włochem w pakiecie. Cdn.

Gdzie jest mój dom...

Obraz
Dbamy o nasze domy, mieszkania. Z pasją i wysiłkiem urządzamy wnętrza. Kupujemy szafy, komody, kolorowe poduchy, pachnące świeczki. Ustawiamy zdjęcia najbliższych, pamiątki z wystrzałowych wakacji i inne bibeloty. Potem pucujemy zacięcie to nasze gniazdko, ulepszamy. Jeszcze kilka wizyt w Ikei, bo fajny fotel albo stolik jak ulał pasują do kącika w salonie. Goście podziwiając nasz styl, smakują pstrąga z pieca. Zachwalają. Sama kiedyś myślałam, że to ważne. Więcej, lepiej, ładniej. Że te moje  cztery kąty  są gwarancją bezpieczeństwa. Im wygodniej będę miała, tym lepsze moje samopoczucie. Ale życie figlarne jest, przewrotne. I tak po raz kolejny okazało się, że mój dom to JA. Ściany to tylko iluzja. Wszystko, czego potrzebuję to dwie zdrowe ręce i siła, by budować od nowa. Siła, by uwierzyć, że gdzieś czeka SPOKÓJ. To biorę parę gratów, no i buciki oczywiście, co by elegancki człowiek był. I idę w świat🙆