Gdzie jest mój dom...
Dbamy o nasze domy, mieszkania. Z pasją i wysiłkiem urządzamy wnętrza. Kupujemy szafy, komody, kolorowe poduchy, pachnące świeczki. Ustawiamy zdjęcia najbliższych, pamiątki z wystrzałowych wakacji i inne bibeloty. Potem pucujemy zacięcie to nasze gniazdko, ulepszamy. Jeszcze kilka wizyt w Ikei, bo fajny fotel albo stolik jak ulał pasują do kącika w salonie. Goście podziwiając nasz styl, smakują pstrąga z pieca. Zachwalają. Sama kiedyś myślałam, że to ważne. Więcej, lepiej, ładniej. Że te moje cztery kąty są gwarancją bezpieczeństwa. Im wygodniej będę miała, tym lepsze moje samopoczucie. Ale życie figlarne jest, przewrotne. I tak po raz kolejny okazało się, że mój dom to JA. Ściany to tylko iluzja. Wszystko, czego potrzebuję to dwie zdrowe ręce i siła, by budować od nowa. Siła, by uwierzyć, że gdzieś czeka SPOKÓJ.
To biorę parę gratów, no i buciki oczywiście, co by elegancki człowiek był. I idę w świat🙆
To biorę parę gratów, no i buciki oczywiście, co by elegancki człowiek był. I idę w świat🙆
Pozdrowienia z 💕
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również i życzę wszystkiego dobrego🙂
Usuń