To nie telewizja do cholery!!!
Dzień zapowiadał się spokojnie. Po pracy do fryzjera, by ogarnął trochę człowieka. Tyle co siadam na fotelu, w pełni zrelaksowana, w zaprzyjaźnionym salonie, z kawką w dłoni. Weszło małżeństwo z dzieckiem. Pan chciał się obciąć, ale na podany czas oczekiwania zaniemówił. Tak przynajmniej z Kachą myslałyśmy początkowo. No przy moich kudłach schodzi, może się klient oczekujący w kolejce nieźle wkurzyć. Zrozumiałe. Ale żona krzyczy: Proszę wezwać pogotowie!!! Kacha rzuciła farbę i wybiegła z ich dziecięciem na zewnątrz, by oszczędzić maluchowi stresu. Ja 112. Facet umiera, tu i tu, nieprzytomny. Żona w międzyczasie czasie krzyczy, że to koniec. A oni tam mi setki pytań zadają. Kur.. ON UMIERA! SZYBKO! Na co wywiadowca: Z kolegą pani nie rozmawia! - Przepraszam, ale on naprawdę umiera! Dogadaliśmy się w końcu, ja cały czas w jednej ręce telefon, drugą reanimacja. Pozycja boczna ustalona. Nadciśnienie tętnicze, żona krzyczy, że ona chora na padaczkę. Panie, wiem żem grzeszna, ale pomóż mi. Udało się, nim karetka dotarła, odzyskał przytomność.
Ale to post o tym jak ważny jest spokój i trzeźwość umysłu. I dlaczego tłum ludzi gapi się z wybałuszonymi oczami i gówno robi. To nie telewizja, to życie!!!
Ale to post o tym jak ważny jest spokój i trzeźwość umysłu. I dlaczego tłum ludzi gapi się z wybałuszonymi oczami i gówno robi. To nie telewizja, to życie!!!
Komentarze
Prześlij komentarz