Co mi przyniósł Mikołaj...

Przyznam, że nawrzucałam ostatnio Mikołajowi, ale mnie trochę zdenerwował. Jak to Mikołaj. Jednak okazało się, że pomimo szemranej moralności (życie z elfami, ucieczki z domu, pakowanie się w cudze kominy), to równy gość.
Nasz pies Nemo choruje na nowotwór. Jednak największym problemem tej przypadłości była dwutygdniowa głodówka, totalny brak apetytu. Na zmianę płakaliśmy po kątach (ryczę jak bóbr czasem 😂). Nemo pies pogodny, wariat i powsinoga - jak mówi Minczin, pełen energii, nawet fotę ciężko mu było pstryknąć.

Taki szaleniec ;) 
Dzisiaj rano pogłaskałam go i mówię : Jeszcze pobiegamy razem. Cuda się zdarzają.
Wieczorem wrócił mu apetyt!!! Dziękuję Święty Mikołaju 😘 I choć nie mamy pewności, co będzie dalej, to duża szansa dla Nema,  by pokonał chorobę. Właśnie o to chodzi, by walczyć do końca, mieć nadzieję i mnóstwo pogody ducha.
Wierzę w Świętego Mikołaja i w Miłość 😍 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Noworoczne postanowienia 💩

Jesienne inspiracje

Ekshibicjonistka